Jakiś czas
temu porzuciłem biegi miejskie. Przebiegłem 5 maratonów, kilkanaście połówek i
wiele mniejszych biegów. Oczywiście wszystkie „treningowo”. Gdzieś coś pękło,
wypaliło się i dalej już nic nie było.
Na szczęście
życie nie lubi pustki i raz dwa znalazłem kolejną aktywność, która dawała mi
satysfakcję. Gdzieś kiedyś powiedziałem, że jak coś robię to na maksa. I tak
było z bieganiem. Doprowadziłem, swój organizm do stanu w którym jedni mówili o
mnie biały Kenijczyk inni pytali czy ze zdrowiem u mnie ok? Chwilowa przerwa w
biegach, zmiana aktywności i stylu życia szybko przyniosły wymierne efekty. Z
68 kilogramów przy 186 cm wzrostu zrobiło się 86, wzrost bez zmian.
Jak znajdę to wrzucę tu jakąś
starą fotę!
Poza masą, wróciła również chęć
do biegania. Ale innego, nienastawionego na maratony, czasy i przebiegnięte
kilometry. Dziś na nowo odkrywam radość z założenia butów na nogi, wybiegnięcia
z domu, przewietrzenia głowy i potruchtania po okolicy. To właśnie wtedy w
mojej głowie następuje zmiana z toksyn, złych myśli na te dobre pełne pomysłów.
Na przestrzeni lat jedno pozostało bez zmian. Aby czerpać przyjemność z
biegania, musisz ubrać się tak aby nic cię nie denerwowało, nie szeleściło,
drapało i uwierało a but musi być naturalnym przedłużeniem Twojej stopy.
Ostatnio założyłem nowe Reebok
Harmony Road. Pierwsze buty Reebok do biegania docenione przez magazyn Runners
World. Zakochałem się w nich od pierwszego wejrzenia już na ekranie komputera. Jestem
wzrokowcem i lubię ładne rzeczy. Do wyboru mamy kilka wersji kolorystycznych,
jednak mnie urzekły szaro pomarańczowe. Nie od dziś wiadomo, że najwygodniej
chodzi się w butach do biegania więc zabrałem je ze sobą na kilka dni do Porto.
Dziennie robiliśmy po jakieś 10 km. Stopa zupełnie tego nie odczuła. Było
również biegane. Jak się sprawdziły nowe Reebok Harmony Road? O tym więcej w
materiale video, który już niebawem.